Ilekroć na scenę po dłuższej lub krótszej przerwie powraca zespół skądinąd dobrze słuchaczom znany, o pewnej renomie i reprezentujący określony poziom – oczekiwania wobec nowych nagrań na ogół przerastają je same. Rzadko mamy do czynienia z kontynuacją stylu znanego sprzed zawieszenia działalności, rzadko też wraca dokładnie ten sam skład. Z reguły nagrania realizowane w pierwszym etapie grania i po jego wznowieniu wpisują się w zasadę równi pochyłej – efekty come-backów często zawodzą starych fanów, przyzwyczajonych do czegoś zupełnie innego. Na rodzimej scenie przykładem muzycznego powrotu pozostawiającego w gruncie rzeczy wiele do życzenia jest “Tu i Teraz” zespołu IRA, album wydany po siedmioletniej przerwie, drastycznej zmianie składu i zarazem zmianie koniunktury na polskim rynku muzycznym… No właśnie – czy “Tu i Teraz” to tak naprawdę album zespołu IRA?… W końcu z oryginalnego składu na placu boju pozostał już tylko Artur Gadowski oraz sekcja rytmiczna – Wojtek Owczarek i Piotr Sujka. Brak tu dwóch najjaśniejszych postaci w dawnym składzie IRY, odpowiedzialnych przede wszystkim za teksty i kompozycję – Kuby Płucisza i Piotra Łukaszewskiego, którzy nadali szlif pierwszym wydawnictwom zespołu. Na pozycję lidera zdecydowanie wysuwa się więc Artur Gadowski, miejsce Płucisza i Łukaszewskiego próbuje zaś wypełnić radomski gitarzysta Zbyszek Suski. Nic w takim razie dziwnego, że “Tu i teraz” bardziej przypomina drugi solowy album Gadowskiego i – o zgrozo! – radosną twórczość zespołu Szymon Wydra & Carpe Diem, z którego wywodzi się wspomniany gitarzysta, niż dokonania samej IRY….
Wydany 12 sierpnia 2002 roku nakładem firmy BMG Poland “Tu i Teraz” jest w sumie następną w dyskografii IRY pozycją po płycie “Ogrody” z 1995 r. i, siłą rzeczy, trudno tych płyt ze sobą nie porównywać. O “Ogrodach” sam Piotr Łukaszewski, wówczas odpowiedzialny za kompozycję, mówił: “stare gitary, stare wzmacniacze, efekty sprzed kilkunastu lat, żadnych urządzeń cyfrowych”; na “Tu i Teraz” tego przywiązania do klasycznego, “starego” brzmienia niestety brak. Brak tu też przebojowości “Mojego domu” czy też ostrego, gitarowego brzmienia płyty “Znamię”. W zamian dostajemy – skomponowane przez muzyków zespołu – lżejsze, dalekie od hardrocka numery, w których gitara raczej nie wybija się na pierwszy plan – “Tu i teraz” zawiera 14 utworów i… żadnej solówki. Zgroza. Gdzie się podział rock’n’rollowy duch?… Niewątpliwą zaletą płyty są natomiast teksty, dalekie już od frywolnych zaśpiewów w rodzaju “Bierz mnie” czy “Zakrapianego spotkania”. Pochwały należą się tu jednak głównie nie muzykom reaktywowanej IRY, a wymienionym w książeczce jako autorzy niemal całości tekstów songwriterom – Wojciechowi Byrskiemu i Jackowi Telusowi… Surrealistyczna okładka również nie czyni najlepszego wrażenia. Cóż, 2002 rok najwyraźniej uderzył zreorganizowanemu zespołowi IRA do głowy i muzycy uznali jednogłośnie, że trzeba iść z duchem czasu…
Płytę otwiera – zupełnie jak na “1993 roku” – wstęp do całości, czyli “Intro”. Podobnie jak wtedy, i tu jest to trwające około minuty preludium. Diabeł tkwi, jak zwykle, w szczegółach; na “1993 roku” we wstępie słychać było głównie perkusję i gitary, tu słyszymy zaś uliczny zgiełk i jak gdyby wplecione weń urywki telewizyjnych lub radiowych programów informacyjnych… Smętna zapowiedź braku gitarowych smaczków na płycie? Możliwe… Numer drugi, “Mój kraj”, w warstwie tekstowej wydaje się być ewidentnie albo tęsknotą IRY za dawnymi, świetnie sprawdzającymi się schematami, albo też autoplagiatem – w zależności od interpretacji. “Mój kraj” podejmuje dokładnie ten sam temat, wokół którego oscylował legendarny “Mój dom”. Albo potraktujemy go jako drugą część “Mojego domu” (stąd nawet powtórzenia z tekstu w refrenie) – czyli świadectwo, że ówczesne problemy społeczne, “kolejka po pracę” i “szare ulice”, są wciąż aktualne, albo też uznamy ów za efekt braku pomysłów na nowe utwory. Rzecz jasna, muzycznie pomiędzy “Moim domem” i “Moim krajem” nie da się postawić znaku “równa się”, niemniej jednak numeru z “Tu i Teraz” także dość dobrze się słucha, gitary są tu dość dynamiczne, a wokal zadziorny. Podobną dynamikę i zadziorność reprezentuje – przynajmniej w refrenach – kolejny utwór. “Mocny” to pierwszy singiel IRY po absencji na rynku muzycznym, zrealizowano do niego także teledysk. Zdecydowaną zaletą tego numeru jest tekst – o walce z życiem, podejmowaniu wyzwań, nie przejmowaniu się porażkami. Muzycznie “Mocny” nie różni się zbytnio od swego poprzednika na płycie. Na plus poczytać “Mocnemu” trzeba jednak fakt, że – grany na ogół na początku koncertów IRY, jako pierwszy lub drugi utwór, numer ów świetnie sprawdza się na żywo. Tempo zwalnia nieco czwarta piosenka, “Już nie szukam jej”. Tu – przynajmniej jak dla mnie, wielkie rozczarowanie. Są na “Tu i Teraz” momenty, kiedy – stanowiący w zasadzie trzon muzyczny płyty – niewyszukany, acz melodyjny pop – rock przestaje mieć ze słowem “rock” cokolwiek wspólnego. Następująca po “Mocnym” ballada to już radiowy, gitarowy pop w czystym tego słowa znaczeniu. Łagodny refren, przetworzony wokal, przytłumione instrumenty – aż trudno uwierzyć, że to IRA, stojąca za takimi asami gatunku, jak “Nadzieja”, “Wiara” czy “Deszcz”. Nowoczesność i muzyczną monotonię niesie ze sobą także kolejny kawałek, “Supertajna lista pytań”. Tu tematyką są pytania do Boga; tekst jest zdecydowanie jednym z najlepszych na krążku. Trochę ożywienia wnosi za to “Cały ja” – radość życia aż bije z nastroju szóstego na “Tu i Teraz” utworu, przywodząc na myśl nieśmiertelne “Nie zatrzymam się” przynajmniej w warstwie tekstowej. Zaletami “szóstki” są zdecydowanie żywiołowość oraz melodyjny mostek i refren; ten utwór swego czasu także dobrze wypadał na koncertach. Siódmą pozycję zajmuje “Skończone” – kolejna ballada, tym razem akustyczna. W najlepszym razie jej nastrój kojarzyć może się ze smutnymi pieśniami Shouta typu “Przepraszam za miłość”, w najgorszym – z radiowymi, pop – rockowymi “smętami”. Wejście gitary elektrycznej również nie ożywia utworu, który znów z rockiem na niewiele wspólnego. Nieco mocniejsze brzmienie przynosi ze sobą “Niewinny” – numer oparty na melodyjnych riffach i zdecydowanie bardziej rockowy. Przynajmniej w refrenach – zwrotki są zaśpiewane spokojnie, delikatnie, by w refrenie uderzyć zadziornym śpiewem i dynamiką instrumentów choć w części kojarzącą się ze “starą”, dobrą IRĄ… Zaletą jest także dość przewrotny tekst. Dziewiąta piosenka, “Bez Ciebie znikam”, bywała swego czasu dość często emitowana w rozmaitych stacjach radiowych i tam zasadniczo nadaje się najlepiej. To typowa ballada o miłości, melodyjna i dość chwytliwa brzmieniowo; muzycznie znów mamy tu do czynienia z gitarowym pop – rockiem, produktem obecnych czasów. O zdecydowanie poważniejsze kwestie zahacza – znów łagodny i pop – rockowy – utwór “Wszystko co utraciłem”, który następuje zaraz po “Bez Ciebie znikam”. W warstwie tekstowej jest to udana próba lirycznego rozliczenia się z życiem i pogodzenia się z porażkami, co stanowi niewątpliwy plus numeru; w muzycznej zaś – znów tło instrumentalne jest raczej nijakie, a ożywienie następujące w refrenie – słabe. Śpiew Gadowskiego w typowym dla niego stylu, sprawia, że w pewnym sensie utwór ten kojarzy się ze spokojniejszą “starą” IRĄ.”Reality” to w pewnym sensie zapowiedź tego, co grupa pokaże na następczyni “Tu i Teraz” – płycie “Ogień” z 2004 r., bodaj najlepszej od czasu wznowienia działalności zespołu. Właśnie w “Reality” słychać to, co w swoim czasie stanie się największą zaletą “Ognia” – nieco cięższe riffy gitarowe, więcej ducha melodyjnego hard rocka, poniekąd także – powrót do rock’n’rollowych korzeni, dynamizmu, zadziorności. Póki co jednak, “Reality” należy na “Tu i Teraz” ze swoją dynamiką i żywiołowością do chlubnych wyjątków. Riff, ciężki i nowoczesny, tekst pisany z punktu widzenia bohatera programów typu reality show, wywierających coraz większy – i zgubny – wpływ na społeczeństwo… “Reality” to gorzki komentarz do rzeczywistości, poniekąd kojarzący się z “Telewidzem” z “Ogrodów” z 1995 r. Cytat z Nowego Testamentu “Bierzcie, jedzcie z tego wszyscy” w sposób oczywisty podkreśla rolę dzisiejszych “celebrytów” show – biznesu w zaślepionym popkulturą społeczeństwie, którzy w końcu w swych idolach zaczynają dostrzegać namiastkę Boga… “Gdyby mnie lubił” także dotyka tekstowo tematów religijnych, acz w bardziej zdecydowany i diametralnie inny od swego poprzednika sposób. To seria gorzkich wyrzutów pod adresem Stwórcy, ewidentnie znamionująca kryzys wiary. Minusem piosenki jest znów dość nijakie tło muzyczne; gorzki i zarazem znakomicie skonstruowany tekst wymaga zdecydowane lepszej oprawy… Podobnie rzecz ma się z “Bez zmian” – tekst znakomity, humorystyczny, o pozytywnym wydźwięku – znamionującym pogodzenie się z własnymi słabościami i odważne parcie do przodu. Muzyka wciąż jednak nie ma w sobie “pazura”, który rewelacyjnie uzupełniałby słowa utworu. Płytę “Tu i Teraz” zamyka czternasty utwór na płycie, jak dotąd najlżejszy w dorobku IRY – ballada “Bezsenni”. Tu Gadowski śpiewa czysto, bez swojej charakterystycznej chrypy; zgrabnej i ładnej melodii towarzyszy jednak dość banalny tekst, a jedyny wykorzystany akompaniament – fortepian – nie wykorzystuje w pełni możliwości, jakie mogłaby objawić sobą ballada wzbogacona lepszym muzycznym brzmieniem. Na przekór tytułowi jest to typowa “kołysanka”, jedna z kilku słabszych ballad na płycie.
“Tu i Teraz” IRY nie jest płytą nietrafioną czy mierną; w mojej opinii jest to jednak – może ex equo ze złagodzonym brzmieniowo “Londynem 08:15” – najsłabsza płyta w bogatym dorobku zespołu. Na jej niekorzyść przemawia przede wszystkim tło muzyczne; brzmienie płyty jest momentami nijakie, przytłumione, brak mu tego charakterystycznego “pazura”, rock’n’rollowego klimatu. Widać, jak daleko w 2002 roku zreorganizowana IRA była od swoich hardrockowych korzeni i jak bardzo starała się dostosować do “praw rynku”, komercyjnie łagodniejąc. Trudno oceniać, czy to chęć bycia “radio friendly” i zaistnienia w świadomości szerokiego grona słuchaczy radiowej papki, czy “pozbycie się” z szeregów grupy rockmanów Łukaszewskiego i Płucisza na rzecz gitarzysty Szymona Wydry przybliżyło IRĘ do poziomu radiowego pop – rocka charakterystycznego dla grupy niegdysiejszego finalisty “Idola” i jemu podobnych. Plusem “Tu i Teraz” są za to teksty; zdarzyło się kilka banałów, więcej jest za to perełek lirycznych. Szczęściem jednak, następujące po “Tu i Teraz” kolejne wydawnictwo IRY, “Ogień”, uraczy nas większą ilością gitarowych smaczków, a przede wszystkim solówek (zasługa zaproszonego wówczas na płytę Gładysza?). Będzie dynamiczniej i nieco mniej komercyjnie, a z całą pewnością mniej pop – rockowo.
“Tu i Teraz” natomiast zawsze pozostanie dla mnie płytą kontrowersyjną w ocenie; z jednej strony rewelacyjne teksty, z drugiej – niewykorzystany potencjał muzyczny, co udowodni potem “Ogień” (nie mówiąc już o tym, że “nowa” IRA nigdy prawdopodobnie nie dorówna w studiu własnej legendzie sprzed “Ogrodów” i z takową ciężko ją porównywać). Słowem, “Tu i Teraz” posłuchać można. Jest tu kilka naprawdę ciekawych tekstów, dość dobry – choć momentami zbyt złagodzony – śpiew Gadowskiego. Fani zagrywek gitarowych, solówek, spektakularnych riffów i pojedynków na sześć strun nie mają jednak żadnego obowiązku stawiania tej płyty na półce. Chyba, że dla wypełnienia luki pomiędzy klasycznie, hardrockowo brzmiącymi “Ogrodami” a nowocześnie rockowym “Ogniem”, czyli starej IRY u jej schyłku i nowej, która na “Tu i Teraz” udowodniła dobitnie, że trzeba jej było nieco więcej czasu, by choć trochę się “rozkręcić”.